Sławek Zastawa: Mając takich przyjaciół szybciej dochodzi się do zdrowia

Do wypadku Sławka doszło 3 października 2018 roku na terenie Szwecji. - Podczas wyjazdu z firmy z terenu przemysłowego musiałem opuścić kabinę, wysiąść z ciężarki, żeby otworzyć bramę. Nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie zauważyłem, że samochód się stacza w moim kierunku. Zdążyłem odskoczyć, żeby nie być przygniecionym centralnie przodem. Zostałem przygnieciony do bramy bokiem. Ta brama razem ze mną się wygięła. Cały wypadek pamiętam, nic przyjemnego. Zaalarmowałem jeszcze ludzi, którzy byli na miejscu poprosiłem o telefon by poinformować firmę co się stało. Pierwszego tygodnia w szpitalu już nie pamiętam - przyznaje.

Trwała wtedy walka o jego życie. Na szczęście udana. - Szwedzi potrafią postawić człowieka na nogi. Nie powiem, że polska służba zdrowia jest zła, ale nie wiem co by ze mną było, gdyby taki wypadek zdarzył mi się w kraju. Szwedzi robili wszystko, abym wrócił do siebie jak najbardziej sprawny - opowiada.

O tym, że w Polsce są organizowane dla niego akcje charytatywne dowiedział się będąc w szpitalu za granicą. - Byłem bardzo zaskoczony, właściwie nie wiedziałem jak zareagować. To było bardzo miłe - mówi. Przypomnijmy, że koledzy z kluby Night Runners organizowali imprezy sportowe podczas których zbierali środki na leczenie Sławka.

Sławek przyznaje, że z dnia na dzień jest stan zdrowia się poprawie, choć jeszcze dużo pracy przed nim. - Na pierwszy rzut oka nie widać, że coś mi jest, ale jeszcze trochę rehabilitacji przede mną - mam problemy z nogą, nadal nie do końca sprawną rękę, choć zdecydowanie jest już lepiej no i śruby na żebrach - wylicza.

Sławek nie zamierza zapominać o bieganiu. Jak tłumaczy, kiedy ma się za sobą taką ekipę wspierającą, łatwiej się wraca do zdrowia. - Zacznę od nordic walking i kwestią czasu będzie, kiedy wrócę do biegania. Mam do z rozliczenia pewnie bieg. W sierpniu chcę wystartować w półmaratonie - zdradza.