Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci nie mogły dłużej słuchać bomb i żyć w piwnicy – musieliśmy podjąć jakieś kroki [RELACJA]

Adrianna Jackowiak
Adrianna Jackowiak
Adrianna Jackowiak
Ekaterina, 28-letnia nauczycielka j. angielskiego, wraz z rodziną i przyjaciółmi są ukraińską grupą uchodźców, którzy trafili w Polsce najpierw do Stanicy w Gaju, a potem do „Figi w lesie” w ośrodku turystycznym Skorzęcin. Cała grupa przyjechała do Polski z Mikołajewa, miasta, które było wielokrotnie bombardowane.

Jesteśmy z Mikołajewa

Ekaterina postanowiła pomóc swojej rodzinie i przyjaciołom w opiece nad najmłodszymi. Choć sama jeszcze nie jest matką ani żoną, poczuła się do tego, by wesprzeć grono bliskich sobie osób w opiece nad trzynastką dzieci, zostawiając w domu schorowaną mamę i najstarszą siostrę.

- Jesteśmy z Mikołajewa, blisko granicy, blisko Krymu. W tej chwili nasze miasto jest bombardowane. Każdy z nas zostawił tam kogoś bliskiego. Ja zostawiłam schorowaną matkę i starszą siostrę, inne kobiety mężów, a niektóre z dzieci obojga rodziców. Z tymi, którzy zostali na Ukrainie mamy codzienny kontakt przez media społecznościowe

– mówi Ekaterina.

Jak relacjonuje 28-latka droga do Polski była dla wszystkich bardzo uciążliwa, przepełniona niepewnością i strachem.

- Najpierw podróżowaliśmy samochodem, a potem pociągiem. Baliśmy się przede wszystkim o dzieci. Każdy z nas nasłuchiwał, czy czasami gdzieś obok nie wybucha bomba.

Kiedy udało się bezpiecznie dotrzeć do granicy celem stało się to, by cała rodzina mogła zostać ulokowana razem.

- Na początku trafiliśmy do miejscowości Gaj, do Pani Marii. Nasza rodzina liczy, aż 19 osób: dorosłych jest 6, pozostała trzynastka to dzieci. Jesteśmy siostrami, kuzynkami. Trudno było umieścić nas wszystkich razem, dlatego przesiedlono nas do Skorzęcina do „Figi w lesie”. Zajmujemy trzy domki

– dodaje.

„Figa w lesie” dla tej grupy uchodźców stanowi dom tymczasowy. Docelowo, większość z nich zamieszka w Komornikach, sama Ekaterina za punkt przeznaczenia obrała Niemcy, w których stacjonuje część jej rodziny.

Codziennie czekają na nowe wiadomości z nadzieją o końcu wojny

Dla rodziny i bliskich Ekateriny priorytetem są dzieci. To one stały się bodźcem do opuszczenia kraju. Troska o ich życie i zdrowie spowodowały, że każda z 6 dorosłych osób, które sprawują nad nimi opiekę, podjęła decyzję o pozostawieniu ukochanej osoby na polu walki.

- Podjęliśmy decyzję o opuszczeniu Ukrainy ze względu na dzieci. Dzieci nie mogą żyć w podziemiach i słuchać dźwięku bomb – to nie jest dla nich zdrowe. Każdy z nas sądził, że być może to krótkotrwała sytuacja, ale w momencie, kiedy ta sytuacja zaczęła stawać się nową, ukraińską rzeczywistością, postanowiliśmy podjąć konkretne kroki.

Co się dzieje w Domu?

- Kiedy już wypełnimy wszystkie obowiązki związane z dziećmi, kiedy je wykąpiemy i nakarmimy, siadamy i oglądamy wiadomości. Tęsknimy i martwimy się o bliskich i kraj, a spać chodzimy z nadzieją, że obudzi nas wiadomość o końcu wojny. Pytamy: - Co się dzieje w domu?

– podsumowuje Ekaterina.

- Ja wiem, co dzieje się w moim domu. Moja mama i siostra w tej chwili mieszkają w piwnicy. Ich życie o nasłuchiwanie tego, czy nie zbliżają się samoloty wojskowe i czy gdzieś nieopodal nie wybucha wojna. Wierzę, że do nas dołączą, ale szczerze? Teraz nie wiadomo, czy bezpieczniej jest podróżować, czy zostać w piwnicy - to jednak długa droga. Chyba nikt nie spodziewał się wojny w tym momencie. W cywilizowanym świecie, w czasach, kiedy można rozmawiać

Strach budzą dźwięki

- Trudno się dostosować do nowych warunków, nowej rzeczywistości. Ta wojna nie trwa przecież lata, trwa przecież ponad dwa tygodnie, a już tyle krzywd wyrządziła. Przeraża nas ta sytuacja, niektóre odgłosy są przerażające... Nawet gdy dziecko uderzy głową w ścianę wszyscy się boją. I ten dzwięk samolotów.. Dopiero w pewnym momencie ktoś przyszedł do nas i wytłumaczył nam, ze tutaj jest baza wojskowa

– mówi Ekatherina

Na Ukrainie jest wojna a w Skorzęcinie plac zabaw

Dzieci wiedzą co się dzieje. Wiedzą, że spadają bomby i spadają samoloty.

- W takiej sytuacji nie możemy ich kłamać. Wiedzą także, co mówi się w mediach. Wiedzą, że są tu tymczasowo, że wrócą do domu, kiedy się uspokoi

– mówi 28-letnia mieszkanka Mikołajewa.

- Cieszymy się, że trafiliśmy do takiego miejsca, jak Skorzęcin. Dzieci mają tutaj plac zabaw przy jeziorze, zabawki i spokój. Bardzo im się tu podoba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wrzesnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto