Kryminał na lato
Komisarz Popielewicz patrzył w szkliste oczy trupa, gdy jego asystent, sierżant Mrok usuwał z sali ostatnich gapiów. Kościsty weredyk cieszył się w duchu, że na wernisaże policyjnej fotografii nikt dziś nie przychodzi. Pomyśleć, ilu świadków musiałby przesłuchiwać, gdyby zabójstwa dokonano na przykład podczas występu modnego kabaretu.
Bo że było to zabójstwo nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Drobna ranka na szyi jednoznacznie wskazywała na sposób, w jaki pozbawiono życia młodego człowieka. Widział w wyobraźni długie, wąskie ostrze tak wyraźnie, jakby morderca zostawił je w ciele ofiary. I co z tego, że w jego dwudziestoletniej karierze w policji zabjano w ten sposób jedynie w książkach Agaty Christie, albo w filmach o japońskich ninja.
- Osiemnastu, panie komisarzu, – Mrok wrócił właśnie z reżyserki, w której stłoczył protestujących uczestników wernisażu. – ale jeśli odliczyć policjantów to będzie... - przysadzisty, pulchny sierżant był całkowitym przeciwieństwem Popielewicza.
– A niby czemu chcesz odliczać policjantów? - wizja ozdobnej, dziewiętnastowiecznej szpilki do włosów rozwiała się jak dym
– No bo..., ależ jak to..., policjant..., przecież komuś trzeba...
– Ufać? Ile razy ci mówiłem, że...
– A wie pan, że ten Krajewski znów napisał o nas książkę. – sierżant szybko zmienił temat, wiedząc, że jeśli pozwoli Popielewiczowi wsiąść na jego ulubionego konika pod tytułem stała czujność, to nie zaczną przesłuchiwać przez kolejną godzinę, a obiecał synowi, że zagra dziś z nim w Wiedźmina. – Ścigamy w niej jakiegoś Minotaura. Psa chyba, bo wygryza dziewczynom policzki.
– I co, wsadzamy bydlę za kratki? – Popielewicz z fałszywym zainteresowaniem podniósł oczy.
– Ma się rozumieć. Bo tam, panie komisarzu, jest jeden taki niespełniony młodzian, który ... – zapalił się Mrok
– A zastrzelony dziwak jest?
– Nie, nie ma – skonfundowany pomocnik uważniej spojrzał na leżące na podłodze ciało.
– To po cholerę mi wyjeżdżasz z jakimś pisarzyną! Mnie interesuje kto wbił szpilę w kark temu elegancikowi tu, w sali wystawowej, a nie w jakimś labiryncie!
– W jakim labiryncie?
Ciężkie westchnienie irytacji musiało wystarczyć Mrokowi za odpowiedź. Sierżant wiedział, że w takim stanie lepiej szefa nie drażnić. Spojrzał na trupa i od razu zrozumiał przekąs w głosie Popielewicza, gdy nazywał go elegancikiem. Kolczyk w nosie i na łuku brwiowym nie robił dziś na nikim wrażenia, ale te ciuchy! Jakby nie dla faceta. I w ogóle wygląd taki jakiś. Nie zdziwiłby się, gdyby ten młody miał na twarzy makijaż. Dobrze, że jego dziecko jest normalne.
– Słyszę już ekipę, Mrok. Niech oni sobie tu pracują, a my porozmawiamy z naszymi gośćmi. Masz listę?
– Oczywiście, podzieliłem wszystkich na grupy. Tu są policjanci, tu pracownicy galerii, prasa, a ci tu to postronni widzowie.
–Hm, ciekawe towarzystwo: komendant Biegański, dyrektor Kostrzewska, kierowniczka Bilska i redaktor Stryjkowski, a ta tu to...
– Tak, to córka samego...
– No to Mrok, kogo weźmiemy na początek?
Kto powinien zostać przesłuchany w pierwszej kolejności? Biegański, Kostrzewska, Bilska, czy Stryjkowski? A może tajemnicza córka równie tajemniczego ojca? Piszcie w komentarzach, a "najpopularniejsza" osoba jako pierwsza stanie oko w oko z komisarzem Popielewiczem.
Kryminał na lato - opowiadanie
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?