Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chodzenie jest nudne? Nie dla nich. Oni zbierają kilometry i podziwiają widoki

KAB
Coraz większą popularnością cieszy się wrzesińska akcja "Pokonam 2018 km w 2018 roku". Jej inicjatorką jest Agnieszka Witucka.

- Zakładając tą grupę miałam w zasadzie jeden cel – pokazać, że każdy może czerpać maksimum satysfakcji z pokonywanych przez siebie kilometrów! I to na własnych zasadach - każdy sam decyduje kiedy, jak często, jak szybko, gdzie czy z kim będzie te kilometry pokonywać - opowiada dietetyk, coach, organizatorka projektów: Moja Metamorfoza we Wrześni, Kraina Kobiet Niezwykłych, 8. Dzień Tygodnia i od ponad roku również Administrator grupy ”Pokonam 2018 km w 2018 roku” .
Obecnie grupa liczy przeszło 800 osób. Oczywiście nie każdy bierze czynny udział w akcji. Jest jednak spore grono aktywnych osób, które chętnie dzielą się ilością kilometrów, którą przeszła. Chodziarze opowiadają, gdzie byli, co widzieli, zaobserwowali. Dla niektórych akcja jest na tyle ważna, że nawet wyjeżdżając czy to służbowo, czy też w celach rodzinnych, stara się przejść "swoje" kilometry. Ludzie na fb profilu niekiedy przyznają, że z powodu choroby, nawału obowiązku przeszli mniej niż by chcieli. Nie są rzadkością obietnice: w weekend czy w następnym tygodniu będzie lepiej.
Oprócz chodzenia grupowicze zliczają również kilometry zjeżdżone rowerami. Są one jednak dzielone przez dwa. Liczy się także bieganie oraz pływanie. - Grupa bardzo szybko się „rozrastała”. Koniec roku 2017 to był dla mnie ogromny i niezwykle przyjemny szok! Zobaczyłam jak wiele osób „wyciągnęłam” z domu! Nie wszyscy pisali oficjalnie o swoich sukcesach, choć wielu umieszczało każdy swój kilometr pokonany marszem lub biegiem. Były i zdjęcia, były pytania i słowa wsparcia dla tych, którym czasami brakowało wiary w siebie. Wiele obcych osób pisało do mnie w prywatnych wiadomościach, Znajomi dzwonili dziękując, że wyciągnęłam ich z kanapy. To co warto podkreślić to fakt, że osoby, które dołączyły do wyzwania to nie są zawodowi sportowcy! Mimo to pokonane dystanse mieli zawodowe! Zdarzali się tacy, którzy pokonali w 2017 roku ponad 2,5 tys km! To było fascynujące i tak budujące, że … 1 stycznia 2018 podjęłam kolejną próbę - opowiada.
A jak to się zaczęło? - Było to 4 lata temu, w Pradze. W roli kibica i obserwatora stanęłam po drugiej stronie mety maratonu, w którym biegł mój Znajomy. Do dziś pamiętam obraz tych wszystkich szczęśliwych ludzi, którzy po pokonaniu ponad 40 km przebiegali linię mety z uśmiechem na twarzy. To było niesamowite przeżycie. Dla nich i dla mnie. Zapragnęłam poczuć to samo, więc zaczęłam przygotowywania do swojego pierwszego w życiu maratonu. Wcześniej nigdy jakoś nie poczułam tej pasji i nie biegałam. W zasadzie uważałam to nawet za wyjątkowo nudne i mało atrakcyjne zajęcie. Podjęłam jednak rękawicę. Z kilkoma Znajomymi Maratończykami skonsultowałam rodzaj i sposób treningów, trochę poczytałam, zmodyfikowałam nieco swoją dietę – w końcu na tym znam się naprawdę dobrze - i ruszyłam z przygotowywaniami.
Po kilku miesiącach regularnych treningów pokonałam swój pierwszy oficjalny dystans 10 km (to był Bieg Kosynierów we Wrześni), potem przyszła kolej na fantastyczny nocny półmaraton we Wrocławiu. Przebiegłam naprawdę w dobrym czasie i oczywiście na mecie były i łzy wzruszenia! Wtedy wydawało mi się, że teraz to mam już z górki i zostało mi tylko pokonać królewski dystans! Jak to jednak w życiu bywa – nasze własne ciało daje nam znaki i ustala granice, a porażki uczą pokory. Po wrocławskim biegu nabawiłam się kontuzji, która uniemożliwiła mi dalsze bieganie. Nie chciałam się tak od razu poddać. Po kilku miesiącach przerwy podjęłam próbę powrotu do treningów. Niestety – własnego ciała nie oszukamy. Musiałam pogodzić się z tym, że nie mogę biegać.
Co jednak zrobić, kiedy odkrywasz, że bieganie daje Ci takiego powera, jakiego nic wcześniej Ci nie dawało? Nie ma tutaj znaczenia to, czy i ile medali zdobędziesz. Owszem, one cieszą, ale i tak ostatecznie lądują gdzieś na wieszaku czy w szufladzie. Kiedy moje ukochane szpilki zamieniałam na wygodne adidasy za każdym razem czułam, że właśnie robię coś wyjątkowego dla siebie! Dbam o swoje zdrowie i kondycję (tak – to był najlepszy skutek uboczny, jaki przyszło mi odczuwać – poprawa kondycji, figury, wyników badań, itd.)
1 stycznia 2017 roku pomyślałam sobie, że może czas, by po raz pierwszy coś sobie postanowić, tak na na Nowy Rok. Wymyśliłam zatem – zamiast biegać będę chodzić. Ten pierwszy marsz w ramach postanowienia noworocznego to 2 km chodzenia po uliczkach miasta. Codziennie dystanse były coraz dłuższe. W końcu Znajomi zaczęli pytać, po co jak tak w ogóle chodzę – przecież to „bez sensu”! Pomyślałam wtedy, że skoro wszyscy chcą widzieć jakiś sens – to stworzę grupę dla tych, którym tego sensu właśnie brakuje albo nie mają wsparcia, motywacji i wydaje im się, że ruch to tylko siłownia, której na przykład nie lubią. Utworzyłam wtedy na FB grupę o nazwie „Przejdę 2017 km w 2017 roku”. Początkowo moim celem było zachęcić do aktywności fizycznej każdego, komu wydaje się, że skoro nie lubi ćwiczyć tzn. że nie ma już dla niego „ratunku”.
Na początek miało być prosto – nie możesz biegać? Nie lubisz ćwiczyć? Zrób dla siebie coś innego! Zacznij chodzić! - opowiada organizatorka akcji Agnieszka Witucka.

Zdjęcia pochodzą z grupy "Pokonam 2018 km w 2018 roku".

Zobacz także trening z Qczajem na warszawskiej plaży.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupca.naszemiasto.pl Nasze Miasto